Sean myślał, że tutaj wszystkie jego dotychczasowe problemy znikną i dadzą mu spokój, że będzie mógł rozpocząć coś w rodzaju nowego życia, z czystą kartoteką i nieco odświeżonym wizerunkiem, ale chyba się pomylił.
Już pierwszego dnia po przybyciu do Nowego Jorku przyczepił się do niego jakiś dziwny chłopak. Krzywo chodził (chyba kulał na jedną nogę), a ciemne, kręcone włosy chował pod czarną czapką opadającą luźno na kark. Nie wyglądał na dzieciaka z ulicy, co odróżniało go od większości ludzi mijanych przez Seana w tej okolicy. Miał może z szesnaście czy siedemnaście lat, a przynajmniej na tyle wyglądał.
- Jak tam, bracie? - zagaił, kiedy chyba już po raz piąty spotkali się we wschodnim Bronksie. - Chcesz trochę? - wysunął z kieszeni kurtki torebkę landrynek.
Sean zbył go milczeniem i odszedł kilka kroków. Właśnie próbował okraść wychodzącą z baru po drugiej stronie ulicy kobietę, żeby zdobyć trochę pieniędzy i w końcu zjeść jakiś porządny lunch, a ten idiota zaczynał go nieźle wkurzać.
- Jak chcesz - wzruszył ramionami ciemnowłosy. - Ale sporo tracisz. Są naprawdę dobre - wrzucił sobie do ust czerwony cukierek. - Tak w ogóle, nazywam się Brian Ellis.
- Sean Eulk. Miło poznać - rzucił ironicznie chłopak. - A teraz, bądź łaskaw się na chwilę zamknąć, bo usiłuję załatwić sobie pieniądze na lunch - schylił się, aby poprawic sznurówki starych, znoszonych converse'ów, które zwinął ze sklepowego magazynu gdzieś w stanie Illinois.
- Sean Eulk. Miło poznać - rzucił ironicznie chłopak. - A teraz, bądź łaskaw się na chwilę zamknąć, bo usiłuję załatwić sobie pieniądze na lunch - schylił się, aby poprawic sznurówki starych, znoszonych converse'ów, które zwinął ze sklepowego magazynu gdzieś w stanie Illinois.
Już miał podkraść się w kierunku kobiety, kiedy Brian chwycił go od tyłu za ramię.
- Mam lepszy pomysł - oznajmił. - Znam lepsze miejsce, gdzie będziesz mógł najeść się do syta i to kompletnie za darmo - uśmiechnął się szeroko i pociągnął go w stronę przystanku metra.
_________________
No, czyli zaczynamy.
Trochę się wszystko opóźniło, i chyba opóźni się jeszcze trochę, bo od trzydziestego jadę na tydzień do Londynu na obóz językowy i nie wiem, u jakiej rodziny przyjdzie mi mieszkać.
Prolog krótki, bo krótki, ale jakoś chyba nie ma potrzeby zawierać w nim więcej informacji, poza tym jest to na razie jedyna część opowiadania, której nie opowie nam główna bohaterka.
To by było chyba na tyle.
Pozdrawiam ciepło,
Cece.
_________________
No, czyli zaczynamy.
Trochę się wszystko opóźniło, i chyba opóźni się jeszcze trochę, bo od trzydziestego jadę na tydzień do Londynu na obóz językowy i nie wiem, u jakiej rodziny przyjdzie mi mieszkać.
Prolog krótki, bo krótki, ale jakoś chyba nie ma potrzeby zawierać w nim więcej informacji, poza tym jest to na razie jedyna część opowiadania, której nie opowie nam główna bohaterka.
To by było chyba na tyle.
Pozdrawiam ciepło,
Cece.
Zaciekawiło mnie! Czekam na następny rozdział!!
OdpowiedzUsuńJedziesz na obóz językowy do Angli?! ALe ci zazdroszczę!
Lily
Bardzo zaciekawiłaś mnie wstępem. Pomysł fajny, Sean już jest moim ulubieńcem :D Czytam dalej ;)
OdpowiedzUsuń~Alis~